W poprzednim poście mojego bloga o schizofrenii stworzyłam swój idealny, przykładowy Plan Dnia. Pora sprawdzić, jak mi idzie (lub nie idzie) realizacja tego Planu.. Ten wpis zaprezentuje mój realny Dzień z Życia. Wybrałam poniedziałek, 19 czerwca 2023. Zapisywałam tego dnia prawie wszystko, czym zajmowałam się o określonych godzinach.
Dzień z życia:
4:55 cała rodzinka jeszcze śpi, ja obudziłam się ok 15-20 minut temu, ale dopiero teraz udało mi się wykaraskać z łóżka. Stawiam wodę na gaz. Idę do łazienki, gdzie staje na wadze (ok 5x razy - za każdym razem mam nadzieję, że jednak trochę schudłam i waga wskaże mniej :)).
5:05 młodszy jeszcze śpi, więc sięgam (bez zastanowienia) po telefon, sprawdzając maile i odpisując.
5:20 młodszy już się obudził, więc pora na karmienie i przewijanie.
5:40 zabieram się za szykowanie śniadania. Już późno, więc jestem zła na siebie, że spędziłam 15 minut na próbach wydostania się z łóżka, a potem kolejne 15 na telefonie. Ponadto okazuje się, że nie mamy już świeżego pieczywa. No nic, wyciągam krojony, mrożony chleb - zrobię tosty z piekarnika z pieczarkami.
6:20 śniadanie gotowe, budzę męża i starszego syna; zajadam śniadanie, piję kawę, biorę leki.
6:35 włączam komputer firmowy i zabieram się do pracy.
8:25 w przerwie wyprawiam dzieci na spacer i jem drugie śniadanie.
10:45 kończę pracę i od razu zmykam pod prysznic.
10:55 dzwonię do opiekunki - okazuje się, że na spacerze młodszy zasnął w wózku, a starszy świetnie się bawi na placu zabaw. Niania chce jeszcze zostać z dziećmi na dworze.
11:00 sprzątam po śniadaniu, wieszam pierwsze pranie na balkonie, stawiam kolejne pranie, podlewam rośliny (m.in. krzaki pomidorów - na zdjęciu poniżej), zabieram się za zmywanie.
11:45 dzieci wróciły, mycie rąk, przewijam i karmię młodszego.
12:05 idę z dziećmi do sąsiadów, gdzie jemy lody i jabłka, potem przychodzą do nas :-) w międzyczasie wieszam kolejne pranie na balkonie.
13:10 mąż wcześniej wraca z pracy (ale radość :)) i po chwili idzie usypiać dzieci, bo sam jest zmęczony.
13:15 jem trzecie (oh, a właściwie to już czwarte!) śniadanie :o a potem się dziwię, że nie chudnę.
13:30 trochę zmywam, ale uznaję, że to bez sensu, bo cała rodzinka śpi, więc i ja idę się położyć na drzemkę :-).
14:20 wstaję z drzemki, robię kawę i... szykuję się do ćwiczeń.
14:35 ćwiczę z YouTube z Moniką - jest sporo skakania, więc modyfikuję sobie ćwiczenia (z uwagi na sąsiadów ;))
15:10 piszę kolejny artykuł na bloga "Żyję Normalnie ze schizofrenią" (ten, który właśnie czytasz)
15:40 starszy synek już się obudził, robię szybki obiad (bułki z warzywami, żółtym serem i kotletem z wczoraj), zjadamy.
16:15 drugi prysznic (tym razem z myciem włosów). Latem bardzo się pocę...
16:35 wskakuję w sukienkę i ruszam na lekcje tańca solo. Kochany mąż zostaje w domu z dziećmi.
17:15 tańczę salsę (i inne) w grupie innych pań w różnym wieku. Mistrzostw tanecznych raczej nie wygram, ale miło spędzam czas i mam okazję wyrwać się z domu :-).
18:30 w drodze powrotnej (bo chodzę piechotą / jeżdżę autobusami pomimo, że mam prawo jazdy) spotykam dawnego znajomego. Rozmawiamy serdecznie na różne tematy. Powiedział, że dostał powołanie na ćwiczenia wojskowe, ale (ku jego radości) lekarz go zdyskwalifikował m.in. ze względu na problemy z kolanami. Zaniepokoiła mnie wiadomość, że mój kraj szykuje się na ewentualność wojny (choć przecież lepiej być przygotowanym). Natychmiast poczułam się gorzej, bo obawiam się wojny.
19:15 jestem już w domku, witam się z rodziną. Mąż w czasie mojej nieobecności pozmywał naczynia, poskładał stertę suchego prania (zdjęcie powyżej) i wykąpał dzieci. Jest niesamowity. Przy okazji uspokoił mnie, że powołania na ćwiczenia wojskowe są już od pół roku. Jemy kolację, zajmuję się dziećmi.
20:20 dzieci już śpią a ja, zamiast się położyć, siedzę na telefonie... trochę czytam o rozszerzaniu diety niemowląt.
20:45 kładę się do łóżka, ale trudno mi zasnąć. Niepokoi mnie perspektywa wojny. Obmyślam środki zaradcze (może by tak wyrobić dzieciom dowód osobisty i spakować walizkę, gdyby nagle trzeba było się ewakuować?). W końcu zasypiam, ale Młody co jakiś czas budzi się z płaczem. Biorę go więc do swojego łóżka i do rana śpi już spokojnie.
Następnego Dnia...
Następnego dnia nie czułam się najlepiej - byłam niewyspana i wciąż zaniepokojona.
Kiepsko szło mi w pracy. Kiepsko szło mi w domu.
Na szczęście wieczorem Nasza Kochana Sąsiadka zabrała dzieci na 1,5 godzinny spacer, a ja mogłam się zregenerować psychicznie, nadrabiając obowiązki domowe... :-)