Po pierwszym epizodzie psychozy rzetelnie leczyłam swój mózg, a pomimo tego zaczęło mi się pogarszać - czego do końca nie byłam świadoma. Objawy były zupełnie inne, niż przed pierwszym atakiem psychozy. Myślałam, że to przez leki tak się czuję. Rodzina myślała, że przez leki źle wyglądam.
Poniżej wypiszę objawy schizofrenii, które wystąpiły u mnie ok 6 miesięcy po rozpoczęciu leczenia moim pierwszym neuroleptykiem:
– zwiększona aktywność, częstsze wyjścia na różne aktywności (bo jak siedziałam w domu, to miałam doła)
- "zawieszanie się" - byłam tego nieświadoma, ale inni zwracali mi uwagę
– nieodzywanie się w towarzystwie
– nie uśmiechałam się bezinteresownie, twarz bez wyrazu, zubożała mimika
– często siedzenie pół godziny w bezruchu
– spowolnienie psychoruchowe
– spadek reakcji na bodźce zewnętrzne
– problemy z wypowiadaniem się
- problemy z rozumieniem tego, co inni do mnie mówią
– wrażenie, że jestem upośledzona, że odróżniam się od innych ludzi
- uczucie "zamulenia" mózgu
- anhedonia
- nadmierna wiara we własne możliwości - miałam pomysły, których nie potrafiłam zrealizować
- trudności w koncentracji
Powyższe objawy były bardzo uciążliwe i czyniły ze mnie "warzywo".
Po paru miesiącach takiej wegetacji, mój psychiatra przepisał mi... następny neuroleptyk. Spróbowałam i już po godzinie poczułam, jak wraca dawna "ja" - sprzed choroby. Jednak, paradoksalnie, czułam się beznadziejnie. Więc na następnej wizycie powiedziałam lekarzowi.
Ten zalecił podwojenie dawki drugiego leku. (?!)
Byłam bardzo zdziwiona, bo żywiłam przekonanie, że przez te leki czuję się fatalnie. A było zgoła inaczej - czułam się źle przez chorobę. Przekonałam się o tym tydzień później, kiedy już zaczęła działać zwiększona dawka drugiego neuroleptyku, a ja poczułam się nieco lepiej.
Mniej więcej w tamtym czasie mój psychiatra zaproponował mi również drugą hospitalizację w szpitalu psychiatrycznym, jednak odmówiłam. A wkrótce potem poznałam mojego przyszłego męża i mój stan zdrowia znacząco się poprawił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz