Dzisiaj pragnę opowiedzieć Wam moją historię: biegania ze schizofrenią. Zapraszam do czytania.
Młoda Biegaczka
Jako młoda, dorosła kobieta, lubiłam od czasu do czasu wybrać się na bieganie. Nie udawało mi się czynić postępów (co zrzucałam na karb dzieciństwa przed TV i słabych predyspozycji genetycznych), a moim maksymalnym, rekordowym dystansem było przebiegnięcie... 3km.
Po ataku psychozy
Przez pierwsze kilka tygodni przyjmowania neuroleptyków, spałam praktycznie na okrągło. Byłam spowolniona psychoruchowo i czułam lęk, którego chciałam się pozbyć poprzez bieganie. Gdzieś przeczytałam, że aktywność fizyczna pomaga w walce ze stanami depresyjnymi i lękowymi - a u mnie takich stanów nie brakowało. Zaczęłam więc treningi już na oddziale psychiatrycznym zamkniętym (tak! biegałam po korytarzu w kółko, jak świr - słusznie lekceważąc obciach, który być może sobie wtedy robiłam).
Inspirująca książka
Przeczytałam inspirującą książkę "Bieganie metodą Gallowey'a". Główne przesłanie z książki można streścić w jednym zdaniu: "Przejdź do marszu, zanim się zmęczysz." Nie chodzi o to, aby biec "do upadłego", ale aby starannie rozkładać energię.
Trudności
Bieganie czasem bardzo pomagało, a czasami nie miałam siły zrobić kroku, ani nawet podnieść się z łóżka - a co dopiero wybrać się na trening. Stosowałam czasami sztuczki myślowe, np:
- "Tylko przebierz się w wygodny strój i załóż addidasy. Nic więcej."
- "Tylko wyjdź za drzwi."
- "Tylko przejdź 10 metrów."
- "Jeszcze tylko jeden, ostatni krok."
Tym sposobem udawało mi się niekiedy biegać, ale często też opuszczałam treningi i potem musiałam zaczynać praktycznie OD POCZĄTKU. Nic nie szkodzi!
Pierwsze sukcesy
Niespełna 3 lata po hospitalizacji, stanęłam na starcie biegu na 10 km w rodzinnej miejscowości mojego męża (wtedy jeszcze narzeczonego). Narzeczony i rodzice gorąco mi kibicowali i wspierali (mama podobno nawet płakała ze wzruszenia), a ja tuptałam powolutki, swoim tempem, aż do METY. Dobiegłam na czas i zdobyłam swój pierwszy, wymarzony MEDAL. :-)
Kariera biegowa
Pół roku to pierwszej "dyszce" wzięłam udział w pierwszym... półmaratonie. Było ciężko, ale ukończyłam go o czasie. Kolejny medal i moje kolejne małe zwycięstwo. Potem miałam jeszcze kilka biegów na 10 km i kilka półmaratonów - zwykle dobiegałam do mety jako jedna z ostatnich, ale zawsze na czas.
Przerwa na ważne zadania
Przestałam biegać wraz z zajściem w pierwszą ciążę. Po porodzie (o czasie i drogami natury) zajęłam się opieką nad naszym maleństwem. Z końcem urlopu macierzyńskiego wróciłam do pracy, zaszłam w kolejną ciążę, która również szczęśliwie zakończyła się narodzinami drugiego potomka.
Z motyką na słońce
Kilka miesięcy po urodzeniu drugiego dziecka wpadłam na szalony pomysł - powrotu do biegania. Zaczęłam od... czytania książęk. "ULTRA. Dobiegniesz dalej, niż myślisz" oraz "Trening wytrzymałościowy. Jak budować maksymalną wydolność i szybkość bez przetrenowania i kontuzji". Książki jak zwykle stanowiły dla mnie inspiracje i motywację. Zaczęłam powoli biegać, zapisałam się na zawody 10km w pobliskiej miejscowości... Start odbył się niespełna 7 miesięcy po moim drugim porodzie. Z nadwagą i nadzieją w sercu... przetuptałam ten dystans w czasie!
Obecnie
Chcę znów zebrać motywację i wygospodarować czas na bieganie - co nie jest oczywiście łatwe (przy pracy, opiece nad dziećmi i prowadzeniu mieszkania), ale na pewno wykonalne! Planuję kolejny start w październiku 2023.
W przyszłości
Marzę o regularnym bieganiu w zawodach na 10km / półmaraton dwa razy w roku (wiosną i jesienią).
A może zainspiruję do biegania również nasze dzieci... kto wie? :-)
Gratuluję sukcesów w bieganiu. Ja się skupiłem na chodzeniu ( chodzę 20000 kroków dziennie ). Może kiedyś też zacznę biegać :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWooow! 20000 kroków to chyba 18 km? I tak codziennie? Podziwiam...
UsuńWspomniany w poście, październikowy start w zawodach... już za mną!
OdpowiedzUsuńMyślałam, jakby tu się wymigać, ale pomimo bardzo słabego przygotowania - stanęłam na starcie - limit czasu był wystarczający, aby przejść dystans spacerkiem.
Zaczęłam od marszu z nastawieniem, że... celuję w pierwsze miejsce od końca :-)
Pozostali biegacze szybko mi uciekli i... przez pierwsze 3-4 km szłam zupełnie sama, bez kogokolwiek na horyzoncie.
Ale potem... zaczęłam truchtać i ich doganiać... ostatecznie wyprzedziłam ok 30 biegaczy!
Nawet ostatnie miejsce to też SUKCES - za odwagę spróbowania <3.
Jak to mówią: "Zacznij, ZANIM będziesz gotowy". Zacznij TERAZ!
Wykonanie zbyt mocnych ćwiczeń powoduje powstanie tzw. „zakwasów”, czyli bólu mięśni, którego kulminacja występuje 2 do 3 dni po treningu i w skrajnych przypadkach towarzyszy mu silna gorączka.
OdpowiedzUsuńTo właśnie mnie spotkało - przeforsowałam się, co skutkowało gorączką (ponad 38.5'C) 2-3 dni po zawodach.
Zbyt intensywny trening niszczy zdrowie i formę.